piątek, 15 kwietnia 2011

Rzeźbienie sylwetki

Zważyłam się wczoraj, wynik 52 kg w ubraniu, co nie jest dramatem, bo po pierwsze ważyłam się dopiero wieczorem, po mocno obżartym dniu, choć jeszcze przed kolacją, a po drugie, bo spodziewałam się już dosłownie najgorszego.
W związku z tym, że mój mężczyzna w niedzielę rano leci do Londynu, mój plan rzeźbienia sylwetki rozpocznę od poniedziałku. Choć już przez weekend może uda mi się coś ze sobą zrobić, najprędzej w niedzielę, bo Teoretyk ma lot rano. Najpierw zrobię wszystkie niezbędne pomiary, żeby mieć pełen obraz mego zaniedbania, okraszę rónież wpis zdjęciami, by widok mych licznych fałd motywował mnie do ciężkiej pracy, która jest tym cięższa, że chcę zmienić pewne nawyki na zawsze. I mam nadzieję, że odniosę sukces.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz