niedziela, 19 stycznia 2014

Kolejne pomiary Madamme

Po 2 tygodniach od podjęcia na nowo zdrowego trybu życia, zaczynam się czuć lepiej we własnej skórze. Cera od razu bardziej promienna, ubrania przestają być niemożliwie opięte, jakość skóry ciała znacznie lepsza. Niby nic a jednak sporo.

Jeśli chodzi o wyniki w kg i cm to szału nie ma.

Ze zmian ubyło mi 1 kg i po 1cm w boczkach i udach. Reszta constance. Niemniej jestem szczęśliwa, że jest jakikolwiek progres. Fotunia z wczoraj:

środa, 15 stycznia 2014

Pierwsze podsumowania

Zgodnie z zapowiedzią w sobotę 11.01. sprawdziłam jak bardzo się "zapuściłam".

Wagowo 2 kg +
w cm
biodra + 1 cm (87,5 cm obecnie)
talia + 1,5 cm (65,5)
boczki +4 cm (76cm! - zgroza!)
uda +2cm (50 cm)

No ale cóż, mam za swoje. Cheat days przez niemal 2 tygodnie. Tradycyjnie - najwięcej poszło w boczki. Od 7 stycznia nie jem słodyczy, zobaczymy co będzie w sobotę przy mierzeniu (spodziewam się, że zejdzie kilka cm łącznie).

Tak to wyglądało w sobotę. Shame on me!


wtorek, 7 stycznia 2014

Na początku był chaos :-D

Witajcie w 2014 roku!

Miałam ostatnio znaczną przerwę w pisaniu. Niestety nie tylko w pisaniu...

Nie będę pozować na idealną - jak każdy człowiek miewam słabsze dni, mimo że aktywność fizyczna gości w moim życiu od dawna, nie jest kwestią mody, chwilowego zainteresowania ani koniecznością. Przez całe życie byłam szczupła, dla wielu chuda lub za chuda. Nigdy nie musiałam, jednak zawsze chciałam więcej i już jako 12 letnie dziewczę, mordowałam treningi z Cindy Crawford z zamiłowania. W każdym etapie mojego życia mogłam wskakiwać w bikini bez żadnego problemu czy kompleksów, nawet gdy miałam kilka miesięcy bezruchu. Ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Ćwiczę i jem zdrowo, żeby cieszyć się dobra kondycja, witalnością i radością, a piękne ciało to dodatek, wisienka na torcie.

No więc przyznaję lojalnie, że w grudniu treningów było mało, choć fizycznie nie leniuchowałam, bo porządki, prace w kuchni itd. Kulinarnie było w porządku, nawet w Święta nie najgorzej, bo nie jestem z tych, którzy się objadają. Żołądek mam jeden i nie jest z gumy. Po świętach było już gorzej - brak pracy, rozwalony harmonogram dnia, spanie do południa, lenistwo, nieregularne jedzenie, często śmieciowe i częste okazje do picia %. Nie jestem z siebie dumna. Ale to nie powód do załamywania się. To powód do jeszcze mocniejszej pracy. Większego zaangażowania się. I taki właśnie jest plan. Po pierwsze:

- 5 posiłków dziennie - przemyślane, zdrowe, zero śmieci i zero słodyczy i alkoholu

Po drugie:

-  co najmniej 5 treningów tygodniowo i powrót do Zwowów

Po 3:

- przeorganizowanie dnia tak, by aktywność fizyczna nie przypadała na wieczory i było więcej snu.

Amen.