Witajcie w 2014 roku!
Miałam ostatnio znaczną przerwę w pisaniu. Niestety nie tylko w pisaniu...
Nie będę pozować na idealną - jak każdy człowiek miewam słabsze dni, mimo że aktywność fizyczna gości w moim życiu od dawna, nie jest kwestią mody, chwilowego zainteresowania ani koniecznością. Przez całe życie byłam szczupła, dla wielu chuda lub za chuda. Nigdy nie musiałam, jednak zawsze chciałam więcej i już jako 12 letnie dziewczę, mordowałam treningi z Cindy Crawford z zamiłowania. W każdym etapie mojego życia mogłam wskakiwać w bikini bez żadnego problemu czy kompleksów, nawet gdy miałam kilka miesięcy bezruchu. Ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Ćwiczę i jem zdrowo, żeby cieszyć się dobra kondycja, witalnością i radością, a piękne ciało to dodatek, wisienka na torcie.
No więc przyznaję lojalnie, że w grudniu treningów było mało, choć fizycznie nie leniuchowałam, bo porządki, prace w kuchni itd. Kulinarnie było w porządku, nawet w Święta nie najgorzej, bo nie jestem z tych, którzy się objadają. Żołądek mam jeden i nie jest z gumy. Po świętach było już gorzej - brak pracy, rozwalony harmonogram dnia, spanie do południa, lenistwo, nieregularne jedzenie, często śmieciowe i częste okazje do picia %. Nie jestem z siebie dumna. Ale to nie powód do załamywania się. To powód do jeszcze mocniejszej pracy. Większego zaangażowania się. I taki właśnie jest plan. Po pierwsze:
- 5 posiłków dziennie - przemyślane, zdrowe, zero śmieci i zero słodyczy i alkoholu
Po drugie:
- co najmniej 5 treningów tygodniowo i powrót do Zwowów
Po 3:
- przeorganizowanie dnia tak, by aktywność fizyczna nie przypadała na wieczory i było więcej snu.
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz